RESTAURACJE W CHIANG MAI


Chciałabym przybliżyć Wam temat wegańskiego jedzenia na mieście w Chiang Mai. Odwiedzałam zarówno miejsca stricte wegańskie, jak i takie z wege opcjami i opisałam te najbardziej godne uwagi.



Pierwszą stricte wegańską miejscówką, do której trafiłam w Chiang Mai była Free Bird Cafe, mała kawiarnia z krótkim menu jedzeniowym, szejkami, ciastami, napojami. Na miejscu jest też sklepik z organicznymi produktami i mały second hand z całkiem ładnymi ubraniami. Na miejscu wiele obcokrajowców, jednak nie jest to miejsce typowo turystyczne, raczej miejsce z misją. Organizowane są z nim między innymi brunche dla cyfrowych nomadów z całego świata, stąd popularność wśród różnych narodowości. Miejsce należy do fundacji http://thaifreedomhouse.org/. Nie jest najtaniej, ale wciąż taniej niż w Polsce, średnia cena dania to 120B czyli niecałe 14zł.
To właśnie we Free Bird Cafe po raz pierwszy spróbowałam birmańskiej sałatki z fermentowanymi liśćmi zielonej herbaty i prażonym bobem. Pyszna. Totalnie nowy smak i charakterystyczny dla sałatek z tego obszaru balans smaków, słodkiego, kwaśnego i pikantnego. Jadłam też Khao Soi, zupę, którą można zjeść tylko w Chiang Mai, na intensywnym bulionie z pastą curry, z dwoma rodzajami makaronu, gotowanym i smażonym, podawaną ze świeżą cebulą, limonką i marynowaną kapustą sitowatą. Ta zupa sprawia, że nasze kubki smakowe szaleją i przy podróżowaniu po innych obszarach Tajlandii naprawdę jej brak.
khao soi

Free Bird Cafe jest zamknięte w niedziele i poniedziałki, o czym dowiedziałam się dopiero całując klamkę. Nie cierpię odsuwać w czasie posiłków, jestem klasycznym przykładem głodna = zła, więc śniadanie zjadłam w pierwszym lepszym miejscu, byle wege. Padło na Jok Sompet po drugiej stronie ulicy, bo był z nim nadzwyczajny ruch, a w środku sami miejscowi. Miejsce jest otwarte 24h/dobę, w porze śniadaniowej króluje Conjee, czyli coś na kształt ryżowej owsianki, podstawowa wegańska wersja jest doprawiona tylko pieprzem, sosem sojowym i piklowanym chili. Pływają w niej małe chrupiące kluseczki. Koszt takiego śniadania to 20B (2,20zł).
conjee

Kolejnym miejscem wartym polecenia jest mała wegetariańska knajpka z zupami, i bardzo popularnymi w Tajlandii bufetami z curry. Jedliśmy zarówno opcję curry+ryż za 35B (4zł), zupę Tom Yum i Khao Soi, obie również po 35B. Do tego koniecznie trzeba spróbować robionych na miejscu obłędnych ryżowych kiełbasek!
khao soi, tom yum, curry i ryżowe kiełbaski

Napiszę teraz o prawdziwej perełce, restauracji Reform Kafe, należącej do hotelu Green Tiger. Hotel, jak na ceny w Chiang Mai, jest całkiem drogi, za to ceny jedzenia wyższe niż przeciętne, ale nadal bardzo przyjemne dla portfela. Lokalizacja jest naprawdę wyjątkowa, restauracja mieści się w pięknym ogrodzie. Dania są ogromne, podane na bardzo ładnych naczyniach. Opcję przystawka/sałatka plus zupa naprawdę ciężko przejeść. Próbowaliśmy spring rollsów (120B) w wersji na surowo (można zamówić również smażone), birmańskiej sałatki z kiszonymi liśćmi herbaty (120B), zupy Guay Tiaw Naam (90B), w orryginale z kurczakie, tu na bulionie grzybowym z ryżowymi kluskami i warzywami i po raz kolejny Khao Soi (120B). Do tego organiczne napoje, z bakteriami kefiru i kombucha. Naprawdę ogromny i przepyszny obiad z napojami kosztował nas około 65zł.
sałatka z fermentowaną zieloną herbatą

raw spring rolls
guay tiaw naam

khao soi


Warto też przejść się na któryś z bufetów All u can eat. To popularny w Tajlandii sposób na spędzanie czasu, czy to ze znajomymi czy z całą rodziną. Wybierać można praktycznie każdą azjatycką kuchnię, są bufety w tajskim klimacie, są takie z koreańskim BBQ, z sushi itd. Oczywiście takie bufety stricte wege nie są, ale mnogość roślinnych produktów pozwala na naprawdę niezłą ucztę.
Pierwszy bufet, który udało nam się odwiedzić to Myeongdong, koreańskie BBQ. Koszt? 169B czyli 19zł. Do wyboru jest wegański bulion na glonach, na którym można gotować przeróżne warzywa, grzyby, zioła, a potem zajadać z ryżem, pysznymi sosami i kiszonkami.
Trafiłam również do Sukontha Buffet (209B), chyba największego lokalu w którym kiedykolwiek byłam. Sukontha to już nawet nie restauracja, to ogromny hangar położony na uboczu. W środku unosi się zapach dymu, bo na każdym z ogroma stołów stoi węglowy grill. Tu nie ma gotowych bulionów, ale naczynie do gotowania skonstruowane jest tak, że samemu można zrobić bazę do gotowania makaronów (w tym cudownego grubego makaronu konjac), warzyw (zakochałam się w chińskich brokułach), grzybów, tofu. Są owoce i wegańskie słodkości na deser, można zamówić wierzę z piwem ; ), jest scena na której jest jakieś tajskie karaoke. 100% klimatu. Objadłam się tak, że myślałam, że pęknę i opuściłam lokal w naprawdę świetnym nastroju.
tu widać, jak wielkim miejscem jest Sukontha Buffet

Właśnie, jeśli chodzi o desery, w Tajlandii bez problemu znajdziecie wybór wegańskich słodyczy. Lody na mleku kokosowym, grillowane banany z kokosowym karmelem, desery z fasoli... Jeśli chodzi o lody, polecam lokal I Love U Ice Cream, z szalonym wyborem smaków lodów, w tym wielu wegańskich. Jadłam między innymi lody o smaku papaya salad z marchewką, matcha, sorbet ze szpinakiem, mango z solą i chili, kokosowy jogurt. Jest w czym wybierać i jest naprawdę smacznie.
Opcją na szybki posiłek są też knajpki w centrach handlowych, gdzie można zjeść naprawdę smacznie i tanio, ale o tym napiszę już przy okazji posta o wegańskich zakupach i przekąskach.

Komentarze

Popularne posty